Co u mnie + nowe kosmetyki

/
0 Comments
Cześć wszystkim! Przepraszam, że tak dawno mnie tutaj nie było. Ostatnie dni były dość szalone, dużo rozmyślałam ponownie nad przeszłością, co jest oczywiście złe, bo przez przypadek można w niej utknąć i tym sposobem zawalić sobie teraźniejszość ale na szczęście musiałam dokonać pewnej analizy, która pozwoliła mi na wzięcie głębokiego oddechu i czuje się lepiej. Nauczyłam się jednego, czas nie leczy ran, czas przyzwyczaja. Rany łatwo rozdrapać gdy wciąż nie się nie zagoiły i my tylko zakrywamy je bandażem, nie pozwól by ktokolwiek zdjął ten bandaż z Twojej rany.
 
Postaram się w ciągu kilku-kilkunastu dni napisać dla Was przeogromny post, który będzie składał się z moich zagmatwanych ale jak najbardziej pozytywnych myśli.
 
Co u mnie?
 
Chciałam Wam podziękować za wzięcie udziału w akcji #StyleEntry, dostałam od Was setki wiadomości, że wysłaliście e-maila do Josepha. Cieszę się, że chcecie tak jak ja, być częścią czegoś większego. Na T-shirt możecie czekać nawet do kilkunastu tygodni więc proszę Was o cierpliwość. Gdy już dostaniecie, to możecie podsyłać swoje selfie, być może opublikuję je na blogu. Jeśli nie wiesz czym jest #StyleEntry, to proszę sprawdź poprzedni post.
 
Oprócz tego miałam iść na zdjęcia z fotografem ale niestety nie wyszło z mojej winy, ten tydzień ponownie wyglądał nie tak jak tego oczekiwałam, nawet nie odwiedziłam psiaków i z tego powodu jestem ogromnie zła. W przyszłym tygodniu mam znowu wiele spraw do ogarnięcia więc zapowiada się ciekawie, przez brak czasu zaniedbuję Was, za co bardzo przepraszam! Obiecuję, że postaram się bardziej ogarniać sprawy blogowe. A jeśli Wam mało, to zawsze możecie mnie znaleźć na twitterze, snapchacie, instagramie pod nickiem @sara_veronica.


KOSMETYKI

Chciałam Was chociaż troszkę rozweselić tę sobotę jakimś konkretnym postem więc zrobiłam zdjęcie ostatnio nabytych kosmetyków. Jest tego okropnie mało, ponieważ odkąd leczę cerę dermatologicznie, to boje się testować cokolwiek do twarzy. A co do poprawy, to w końcu nastąpiła. Powiem Wam, że nie było łatwo. Pierwsza reakcja na wszystkie leki & środki pielęgnacyjne była zła, wyglądałam jeszcze gorzej niż przed zastosowaniem ale podobno jest to typowe zachowanie skóry- najpierw te wszystkie toksyczne rzeczy, które masz w sobie wyjdą i będziesz wyglądać jak potwór, tylko po to by potem przez kolejne miesiące bądź nawet lata mieć z nimi spokój. Zresztą... nic nie przychodzi łatwo, zawsze trzeba się troszkę pomęczyć. Dopiero w sierpniu mam kolejną wizytę ale leki mam do połowy lipca. Damy radę!





Peeling to twarzy z firmy KOLASTYNA, bałam się kupić jakikolwiek by nie podrażnić skóry, zwłaszcza, że przed leczeniem cery miałam bardzo ostry scrub do twarzy i teraz zdecydowanie nie mogę czegoś tak silnego używać, wzięłam ten powyższy na przetestowanie, jego celem jest oczyszczanie/odświeżanie myślę, że spisuje się w tym genialnie, używając go czuję jakby to był zwykły krem ponieważ zawiera on mikrogranulki więc są one naprawdę niewyczuwalne. Na problemy z cerą jest idealny- polecam.

Obok znajduje się maseczki z firmy SORAYA, ponownie wybrałam oczyszczenie, akurat ten produkt gorąco polecam, świetnie się nakłada, a co więcej- naprawdę nie chce się jej zmywać, bo pachnie PRZEPIĘKNIE, cudowny zapach i za to ogromny plus. Uważam, że spełnia moje oczekiwania.



Genialny krem z firmy ORIFLAME, jeśli zależy Wam na regeneracji suchych dłoni. Intensywnie nawilża, działa przez 24h.


A tutaj coś nowego dla Was dodałam, czyli aktualnie moje ulubione zapachy.

FM nr 141, jest to odpowiednik zapachu Versace Bright Crystal, ten zapach towarzyszy mi już od około 7 lat, co jakiś czas go kupuję i nigdy mi się nie nudzi, kiedyś miałam oryginał ale ten tutaj jak dla mnie pachnie identycznie więc wybieram tańszą opcję.

ORIFLAME- MIDSUMMER WOMAN, cudowny wakacyjny zapach, sprawia, że mam lepszy humor, serio. Lubię go mieć w swojej szafce i w jakieś konkretne, gorsze dni się nim spryskać. Naprawdę dobrze na mnie działa, chociaż trochę śmiesznie to brzmi. Po prostu ten zapach ma dobrą nutę energiczną haha.

ORIFLAME- Heavenly Blossom, moja ulubiona mgiełka, ciągle powtarzam, że powinni zamienić ją w perfum bo pachnie przecudownie, co lata ją nabywam, przeważnie tylko latem używam mgiełek.


Poznajcie moich towarzyszów życiowych na kolejne miesiące. Balsam oraz emulsja micelarna do twarzy zapisana przez moją dermatolog. Bardzo delikatne produkty, zdecydowanie nikogo nie podrażnią, co więcej balsam jest baaaaardzo wydajny i spokojnie starczy na kilka miesięcy, niestety emulsja już jest mnie wydajna ale warto wydać troszkę $ jeśli zapewni nam to czystą skórę bez wyprysków itd. Cena może Was wystraszyć ale pamiętajcie- balsam mega wydajny, emulsja niekoniecznie ale WARTO.



Ode mnie na dzisiaj to by było już tyle. Wracam wkrótce z nowymi wpisami. Dzięki, że jesteście, czekacie i piszecie! Miłego weekendu.

 


Brak komentarzy:

Shentele by Sara Veronica. Obsługiwane przez usługę Blogger.