Wczoraj zrobiłam pierwszy krok ku zmienieniu czegoś w pielęgnacji swojej skóry - w moim nowo ulubionym miejscu w Poznaniu, a mianowicie w salonie kosmetycznych Maki i Chabry (pozdrawiam serdecznie Panią Dorotę i Julkę!) odbyłam zabieg, który ma na celu ogarnięcie mojej zanieczyszczonej strefy T. Dziś będę pisała o kosmetykach, które aktualnie używam i o tym, co one mi dają. Zanim zaczniecie się czymkolwiek sugerować chciałabym podkreślić jaki typ cery posiadam. Dla mnie osobiście jest to typ cery problematycznej, tzn: zawalona strefa T, zaskórniki, wypryski, przebarwienia oraz blizny potrądzikowe. Jako, że uwielbiam testować nowe kosmetyki to ciężko jest mi zostać przy jednej marce, ale jesień to zawsze dla mnie sezon, który poświęcam na głębszą pielęgnację i regenerację skóry po lecie. Aktualnie przymierzam się do zmiany kosmetyków na bardziej profesjonalne, ale mimo wszystko chętnie opowiem o tym, czego do tej pory używałam i jakie przynosiło mi to efekty. 



BANDI MEDICAL EXPERT
Produkt: Kojący płyn micelarny do demakijażu twarzy, oczu i ust
Zastosowanie: Usunięcie makijażu oraz zanieczyszczeń z całego dnia i pozostawienie przy tym skóry w stanie ukojonym.

Moje spostrzeżenia: Jeśli chodzi o kosmetyki myjące to zawsze mam z nimi spory problem. Moja skóra lubi się wysuszać, naciągać oraz szczypać. W przypadku tego produktu byłam bardzo zadowolona - nie wysusza, nie szczypie, moje oczy, jak i cała twarz były z tego powodu bardzo wdzięczne! Przetestowałam wiele płynów micelarnych i to jest jeden z niewielu, który mnie nie podrażnia. Dodatkowo oczywiście świetnie zmywa makijaż, jedyny minus: nie radzi sobie z makijażem wodoodpornym.

Cena: 49,99 zł
Możesz go kupić np. w Hebe


NACOMI
Produkt: Hydrating Toner
Zastosowanie: Tonik nawilżająco-łagodzący, powinien nawilżyć oraz ukoić skórę.

Moje spostrzeżenia: Uwielbiam po umyciu twarzy twarzy tonizować skórę. Obserwując właśnie genialne Maki i Chabry na Instagramie dowiedziałam się, że tonizacja to #musthave przy pielęgnacji.

____
Wiedzieliście, że zostawiając płyn micelarny na twarzy przyczyniamy się do jeszcze większego łapania bakterii? Płyn micelarny powinno się zmyć lub tonizować - nigdy natomiast nie powinno zostawiać się go na twarzy bez zmycia lub zamknięcia innym produktem. 
___
Tonik ten jest bardzo przyjemny, delikatny, kojący. W tym przypadku również sięgnęłam po kolejną butelkę. Dodatkowo spójrzcie na to opakowanie - przepiękne!

Cena: 26,99 zł
Możecie go kupić np. w Hebe



NACOMI
Produkt: Masło do ust o zapachu deseru Panna Cotta
Zastosowanie: Nawilżenie, natłuszczenie, zapewnienie ochrony.

Moje spostrzeżenia: Niestety, ale nie jest to produkt po który sięgnę kolejny raz. Z masełkami do ust miałam już styczność wielokrotnie i oczekuje od nich troszkę czegoś innego. Masło to jest baaaardzo twarde, a dodatkowo po nałożeniu na usta i tak po jakimś czasie występuję u mnie uczucie suchości. Należę do tych osób, które mega nie cierpią suchych ust, dlatego niestety to masło używam w towarzystwie także innych wspomagających produktów do skóry ust.

Cena: 9,99 zł
Można je kupić m.in. w Hebe 


TOŁPA
DERMO FACE, PHYSIO
Produkt: Dwufazowy płyn do demakijażu oczu
Zastosowanie: Usunięcie wodoodpornego makijażu oraz pielęgnacja rzęs.

Moje spostrzeżenia: Produkt, który naprawdę mnie uratował! Wbrew pozorom jest baaardzo ciężko o dobry płyn dwufazowy, który dokładnie domyje tusz wodoodporny. Pamiętam jak dziś ten dzień, kiedy NIC nie mogło domyć moich rzęs. Przedstawiony produkt poradził sobie z tym bez zarzutu, dodatkowo nie podrażnił moich oczu, czyli całkowicie spełnił moje oczekiwania.

Cena: 24,99 zł
Można go kupić m.in. u samego producenta.



TOŁPA
DERMO FACE
Produkt: Strefa T. Enzymatyczna maska z glinkami
Zastosowanie: Oczyszczenie i odblokowanie porów, eliminacja błyszczenia i szarego kolorytu, wygładzenie oraz nawilżenie.

Moje spostrzeżenia: Na ten moment zużyłam pół tubki i jak pewnie domyślacie się nie ma powalających rezultatów, co pokreśliła moja kosmetolog, ale wydaje mi się, że pół tubki to i tak mało, by ocenić jakość produktu, dlatego nie chcę wypowiadać się negatywnie. Podoba mi się baaardzo jego zapach i to, że w stosunku do innych produktów z glinkami nie sprawia on, że skóra się napina a wręcz przeciwnie - jest ona rozluźniona i na pewno nie podrażniona. Dodatkowo bardzo łatwo można zmyć ten produkt, co ponownie pokazuje, że nasza skóra nie ma prawa być po nim podrażniona. Miewałam maseczki, które totalnie nie chciały zejść więc szorowałam tę twarz, a ona później była cała czerwona i podrażniona - moim zdaniem to mija się z celem. 

Cena: 32,99 zł
Można ją kupić m.in. u samego producenta. 


BANDI
MEDICAL EXPERT
Produkt: Anti Acne+, skoncentrowana ampułka antytrądzikowa z 2% kwasem salicylowym + olejkiem z drzewa herbacianego
Zastosowanie: Hamowanie występowania zaskórników, zmatowienie skóry, ujednolicenie cery.

Moje spostrzeżenia: Jestem w połowie stosowania tego produktu i w porównaniu do początku aż do dnia dzisiejszego moja opinia uległa drastycznej zmianie. Początkowo moja cera zareagowała pozytywnie na ten produkt, zauważyłam, że moja "kaszka" na brodzie zanika - super! Niestety był to efekt chwilowy. Późniejsze nakładanie produktu nie dawało praktycznie nic, momentami jedyne co widziałam to wysuszenie skóry. Myślałam, że znalazłam rozwiązanie do mojego problemu, ale niestety nie. Teraz już też wiem, że to stężenie kwasu nie jest też jakoś super duże, co może wpływać na tak niskie działanie, a moja cera jest jednak wymagająca.

Cena: 47,99 zł
Można ją kupić m.in. w Hebe. 


ISANA
Produkt: Ochronna pomadka do ust
Zastosowanie: Pielęgnacja, ochrona.

Moje spostrzeżenia: Jeśli będę kontynuowała cykl związany z kosmetykami to zobaczycie, że przy pomadkach ochronnych często będę bardzo krytyczna. Niestety wymieniony produkt również totalnie się nie sprawdza. Jest tłusty, co bardzo się ceni, ale jak tylko się wchłonie to skóra ponownie robi się sucha. Stosowałam tę pomadkę samodzielnie przez jakiś czas i również musiałam się podeprzeć dodatkowych produktem, bo moje usta były wręcz coraz bardziej suche.

Cena: 4,69 zł
Można ją kupić w Rossmanie. 


BANDI
MEDICAL EXPERT
Produkt: Anti Dry +, emulsja silnie nawilżająca 1% ektoiny oraz kwas hialuronowy niskocząsteczkowy
Zastosowanie: Przywrócenie, wyrównanie i utrzymanie prawidłowego poziomu nawilżenia skóry.

Moje spostrzeżenia: Bardzo przyjemny produkt. Lekka, delikatna konsystencja. Skóra po nim jest jak "pupcia niemowlęcia". Używam tylko wtedy, kiedy czuje, że moja twarz potrzebuje dodatkowego zastrzyku nawilżenia. Nie używam na codzień, bo nie czuje takiej potrzeby - osobiście wolę walczyć z przebarwieniami, czy z trądzikiem, a gdy przesuszę skórę to sięgam właśnie po ten krem. Działa!

Cena: 59,99 zł
Można go kupić m.in. w Hebe. 



NACOMI
Produkt: Face Cleansing Foam Avocado
Zastosowanie: Odżywienie, regeneracja oraz nawilżenie skóry.

Moje spostrzeżenia: Czy również należycie do osób, które chętniej kupują kosmetyki ładniej wyglądające? Nie mogę się powstrzymać tutaj od komentarza. Bardzo niepodoba mi się opakowanie i totalnie nie widać tego na zdjęciu, ale na żywo jest takie duże i nieeleganckie. W porównaniu do toniku, który wcześniej prezentowałam, ten produkt jest taki, że chce się go schować do szuflady żeby nikt nie widział, że go używamy (przepraszam Nacomi!). Ale przejdźmy do rzeczy ważniejszych - piankę stosuje stosunkowo od niedawna, na ten moment nie do końca podoba mi się jej zapach oraz to, że mimo wszystko jak na piankę to słabo się pieni, a ja uwielbiam poczucie, że mam na tej twarzy sporo produktu i że ładnie wszystko się myje/czyści. Jeśli chodzi o efekty to ciężko na ten moment mi cokolwiek powiedzieć, ale tych kilka elementów nie skłoni mnie raczej do sięgnięcia po kolejną sztukę produktu.

Cena: 26,99 zł
Można ją kupić m.in. w Hebe. 



PURE by CLOCHEE
Produkt: Wygładzający peeling enzymatyczny
Zastosowanie: Złuszczenie naskórka.

Moje spostrzeżenia: Marka PURE to moje nowe odkrycie i totalnie się w nich zakochałam. Ten peeling to moja kolejna sztuka, a w koszu czeka jeszcze kolejna, bo naprawdę im zaufałam. Jest on niesamowicie delikatny, przyjemny, skóra po nim jest gładka i nie dzieje się z nią nic złego. Zdradzę Wam, że chcę postawić troszkę bardziej na tę markę, dlatego będę testowała jeszcze jej 2 produkty dla cery problematycznej.

Cena: 44,99 zł
Można ją kupić m.in. w Hebe. 


TOŁPA
DERMO FACE
Produkt: Strefa T, nawilżające serum-booster
Zastosowanie: Nawilżenie, eliminacja szarego kolorytu skóry, odblokowanie porów, eliminacja błyszczenia.

Moje spostrzeżenia: Produkt ten posiada niesamowity zapach, tak jak wcześniej opisywana maska z tej samej serii. Niestety po użyciu już ponad połowy butelki nie mam zbyt dobrego odczucia w stosunku do tego serum. Zniechęciło mnie samo opakowanie i słabo działająca pompka, przez co produkt czasem rozpryskuje mi się po mieszkaniu - nie wiem czy da się tego dobrze używać. Strefa T nadal u mnie leży, ale wiem, że to dopiero połowa produktu więc stad może być mizerny efekt. Na pewno nie zgodzę się z tym, że jest to serum wspomagające zmniejszenie świecenia się skóry, bo świecę się po nim bardziej niż bez niego. 

Cena: 34,99 zł
Można je nabyć u producenta. 


BANDI
PROFESSIONAL
Produkt: Sebo Care, PMF Krem redukujący niedoskonałości na noc
Zastosowanie: Delikatne złuszczenie naskórka, redukcja zaskórników, zmniejszenie ilości widocznych porów, efekt odświeżenia.

Moje spostrzeżenia: Ten produkt jest też stosunkowo nowy, bo jestem dopiero w połowie opakowania. Efektów nie widzę, co możecie wywnioskować z moich poprzednich słów. Lubię nakładać ten produkt na noc, ponieważ jest bardzo delikatny, nie daje efektu ściągnięcia twarzy i sprawia, że skóra przy nim spokojnie funkcjonuje. 

Cena: 49,99 zł
Można go kupić m.in. w sklepach Hebe. 


NACOMI
Produkt: Aqua Hydra Skin, Sleeping Mask
Zastosowanie: Natychmiastowe nawilżenie głębokich warstw skóry, zapobieganie przedwczesnemu starzeniu się skóry.

Moje spostrzeżenia: Produkt ten kupił mnie reklamą influencerską - przyznam bez bicia. Często przewijał mi się on na story różnych osób i postanowiłam po niego sięgnąć. Jest to rzeczywiście przyjemny koktajl dla naszej skóry, o bardzo delikatnym działaniu. Ja stosowałam go typowo na noc, oczyszczałam twarz i kładłam tak się z nim spać. Minus, który tutaj widzę to to, że ta maska jakoś super nie wchłania się i rano i tak sporo musiałam zmywać, a wydaje mi się, że to nie jest dobra cecha. Myślę, że to na ten moment jest to takie jednorazowe sięgnięcie po ten produkt, bo nie czuję, by robił on cokolwiek mojej cerze - nie podrażnia, ale też nie sprawia, że jest ona super promienna.

Cena: 49,99 zł
Można go kupić m.in. w Hebe. 


Podsumowując: 

Produkty do których na pewno wrócę to:

- Płyn micelarny BANDI;
- Tonik NACOMI;
- Płyn dwufazowy TOŁPA;
- Enzymatyczna maska TOŁPA;
- Krem nawilżający BANDI;
- Peeling enzymatyczny PURE by CLOCHEE.

Koniecznie dajcie znać na moim Instagramie, czy tego typu wpisy Wam odpowiadają.

Wszystkie produkty wymieniony w tekście pochodzą od marek #crueltyfree i nie mają żadnych powiązań z testami na zwierzętach.

Chcesz wiedzieć, czy Twoja ulubiona marka posiada status #crueltyfree? Sprawdź na: Happy Rabbit, Kosmetyki bez okrucieństwa lub Logical Harmony.

Do następnego!

Od kiedy przeszłam na wegetarianizm, zmieniły się nie tylko moje zwyczaje żywieniowe, ale także i styl życia. Cały konsumpcja zmieniła dla mnie oblicze, ponieważ jak się okazuje nawet sięgając po kosmetyki można przyczynić się do czyjejś krzywdy, a jeśli rezygnuje się w celu zmniejszenia krzywdy słabszych to warto walczyć o ich prawa także w innych obszarach.


Wielu z nas jest nieświadomych tego, że wciąż istnieją marki, które mają powiązania z testowaniem kosmetyków na zwierzętach. Jak się okazuje, taka właśnie była cała moja kosmetyczka - przepełniona okrucieństwem. Szybko jednak zagłębiłam się w temat i dzięki takim organizacjom jak: Happy Rabbit, Kosmetyki bez okrucieństwa, czy Local Harmony dowiedziałam się, jak sięgać po takie produkty, które absolutnie nie krzywdzą żywych istot.

Podczas zakupów często można zauważyć, że na produktach różnych marek widnieją znaczki podkreślające, że są "cruelty free" - niestety, ale często nie jest to prawdą. W Uni Europejskiej testy na zwierzętach są absolutnie zakazane, jesteście więc pewnie ciekawi jak jednak do tego dochodzi?



Wasza ulubiona marka może znajdować się nie tylko w Polsce czy Europie, ale np. także w Chinach, a testy na zwierzętach w tym właśnie kraju są na ten moment obowiązkowe to oznacza, że w naszym kraju rzeczywiście marka nie dopuszcza się do testowania swoich kosmetyków, bo nawet nie może tego robić, ale w Azji jest do tego zobowiązana i tym samym takowe testy wykonuje. Wielu wtedy mówi: Ok, ale skoro muszą, to co mają zrobić, skoro tam jest takie prawo? Kochani, można wszystko, ale nikt kompletnie do niczego nikogo nie zmusza. Obecność danej marki w Chinach to czysty wybór spowodowany chęcią zwiększenia zarobku. Oznacza to, że firma kieruje się kompletnie innymi wartościami niż ja, dlatego nie zamierzam jej wspierać przez kupowanie jej produktów.

Jak jeszcze firma może być powiązana z testowaniem na zwierzętach? 

Każda marka ma swoich dostawców - żeby dany produkt został stworzony musi on posiadać do tego wszelkie potrzebne składniki, a te właśnie składniki zdobywa się z różnych źródeł - i tutaj znowu zatacza się koło, dana firma może zupełnie nie testować kosmetyków i nawet może nie pojawiać się na rynku azjatyckim, ale za to może być stałym klientem dostawcy danego składniku, który testuje go na zwierzętach.

Kolejne powiązanie z testowaniem na zwierzętach posiadają np. firmy, które nie testują, ale ich firma matka spod której pochodzą już te testy robi. Polega to na zasadzie: istnieje dana grupa, grupa ta dzieli się na spółki, spółka matka testuje na zwierzętach, natomiast spółka A i B nie testują na zwierzętach. Na sprzedaży produktów i tak zarabia spółka matka - dlatego kupując produkty spółek A i B wspieramy testowanie produktów na zwierzętach. 



Wymienione przeze mnie formy testowania produktów na żywych istotach to najbliżej znane mi tematy. W tematykę #crueltyfree zagłębiam się dopiero od niedawna, ale ze sprawdzonych źródeł wiem, że istnieją metody wykonywania testów w inny sposób - żyjemy w XXI wieku i naprawdę da się to zrobić. Nie mam jednak wystarczającej wiedzy, by opowiedzieć Wam o tym procesie więc pominę ten temat, ale jeśli jesteście ciekawi to odsyłam do Internetów.

Od conajmniej roku lub dłużej nie sięgam po produkty marek, które nie są zgodne z moim sumieniem - chętnie w kolejnym poście opowiem Wam o tym, czego używam i jakie marki #crueltyfree szczerze polecam. Koniecznie dajcie mi znać na moim Instagramie, jeśli chcielibyście post o takiej tematyce.

Napisz do mnie: www.instagram.com/Sara_Veronica 


Do następnego!


PS. Jeśli chcesz dołączyć do grupy osób wspierających kosmetyki bez okrucieństwa to koniecznie zapisz się do tego grona i już zawsze bądź świadom po co sięgasz w sklepie:

https://www.facebook.com/groups/1638940739682522/ 

https://www.facebook.com/groups/kosmetykiweganskie/

Shentele by Sara Veronica. Obsługiwane przez usługę Blogger.