To zabawne jak patrząc na ostatnie miesiące z perspektywy w jakiej teraz się znajdujemy wszystko wydaje się być takie proste. Dlaczego trwałam przy czymś co nie miało sensu? Dlaczego traciłam swoją energię? Dlaczego powierzałam swoje szczęście czemuś, co było ulotne przez co byłam wciąż nieszczęśliwa? Tyle pytań na które odpowiedź jest teraz prosta.

 
 
 
Bałam się. Wmawiałam sobie, że coś takiego już więcej się nie powtórzy, że "to jest właśnie to". Goniłam za czymś, co powinno być puszczone wolno, przez co stałam w miejscu, a na dodatek, co chwile ktoś pukał do drzwi lecz ja je szczelnie zamknęłam i wmawiałam sobie, że po drugiej stronie nikogo nie ma. Wszystko można ubrać metaforycznie, widzisz 10 par drzwi ale wmawiasz sobie, że są tylko jedne i tylko przez nie możesz wyjść, a za nimi stoi wielki mur, przez co nie dasz rady przejść na drugą stronę, a Ty czekasz aż on zniknie- to się nigdy nie dzieje.
 
Wiele rzeczy w naszym życiu jest toksycznych. Tutaj nie chodzi o ludzi, którzy nas skrzywdzili, ani o wydarzenia, które doprowadziły do takiego, a nie innego stanu rzeczy, to my sami jesteśmy wszystkiemu winni. Mamy swój rozum, który tak często gubimy. Wybieramy najgorsze z opcji, stoimy w miejscu, zachowujemy się gorzej niż małe dzieci, jesteśmy dorosłymi osobami, mamy za sobą już jakiś bagaż doświadczeń więc dlaczego wciąż dokonujemy złych decyzji?
 
Czasem wszystko czego nam potrzeba, to ta jedna sekunda, która zmieni wszystko. Nazwałabym to "przebudzeniem". W końcu przez kilka miesięcy, bywa nawet dłużej, zapadliśmy w jakiś sen aż w końcu się z niego budzimy.
 
 
Przez ten cały czas zastanawiałam się, czym sobie zasłużyłam na to by się tak czuć? By te rzeczy przydarzały się właśnie mi? Jestem tylko człowiekiem, jak każdy zrobiłam coś czego żałuje ale nigdy nie zraniłam kogoś z premedytacją. Staram się traktować innych tak jak chce być traktowana, szanuję życie, kocham je, daje z siebie wszystko. Wierzę w karmę i wmawiałam sobie, że to wszystko cena za moje poprzednie życie, bo innego rozwiązania nie widzę, jednak teraz, gdy mam to co mam, myślę, że to była lekcja by mi pokazać czego w życiu nie chcę. Teraz widzę czym jest szczęście i doceniam pewne sprawy bardziej niż zapewne zrobiłabym to wcześniej. Wszystko dzieje się po coś, każde wydarzenie z dnia dzisiejszego przygotowuje Cię na dzień jutrzejszy, myślisz, że Wszechświat zrobiłby coś bez powodu? Nie ma takiej opcji.
 
 
Zauważyłam, że łatwiej było mi pisać wpisy gdy tkwiłam w tej nostalgii, miałam w sobie tyle żalu, gniewu, smutku, czułam się taka niezrozumiana i wylewałam tutaj swoje myśli, które tak naprawdę mnie pocieszały. W tym całym bałaganie wokół mnie znalazły się drobne pozytywne rzeczy. Nadal umiałam dawać Wam nadzieję, pozytywną energią...
 
Jestem dzisiaj w miejscu w którym powinnam być już rok temu we wrześniu. Pamiętajcie o tym, że stanowcze decyzje nie są złe, one są wręcz konieczne. Czuje, że wszystko mam poukładane, budzę się z uśmiechem na twarzy i pragnę kolejnych dni. Zakochałam się w Poznaniu, w Koninie... Tak bardzo doceniam Ostrów, bo tak często go opuszczam. Człowiek chyba nie jest stworzony po to by się osiedlać. Nie powinniśmy zagrzewać jednego miejsca. Podróżujcie, zakochujcie się, poznawajcie nowych przyjaciół, doświadczajcie, budujcie wspomnienia! 
 
Dostałam tyle wiadomości typu "kiedy nowy wpis?". W sumie za moment wychodzę i tak teraz wygląda moje życie, w końcu mój czas jest całkowicie zapełniony, zaczęłam się spełniać w 100%. Chcę więcej i więcej i.... może jeszcze trochę więcej. Myślę, że to wszystko co teraz robię sprawi, że pojawi się jeszcze dużo inspirujących wpisów więc wyczekujcie, sprawdzajcie bloga oraz serdecznie Was zapraszam na instagrama oraz snapchata, gdzie znajdziecie mnie pod Nickiem @sara_veronica, tam jest mnie o wiele więcej niż tu!
 
xx 

Shentele by Sara Veronica. Obsługiwane przez usługę Blogger.