Kosmetyki cruelty free - co to oznacza?

/
0 Comments

Od kiedy przeszłam na wegetarianizm, zmieniły się nie tylko moje zwyczaje żywieniowe, ale także i styl życia. Cały konsumpcja zmieniła dla mnie oblicze, ponieważ jak się okazuje nawet sięgając po kosmetyki można przyczynić się do czyjejś krzywdy, a jeśli rezygnuje się w celu zmniejszenia krzywdy słabszych to warto walczyć o ich prawa także w innych obszarach.


Wielu z nas jest nieświadomych tego, że wciąż istnieją marki, które mają powiązania z testowaniem kosmetyków na zwierzętach. Jak się okazuje, taka właśnie była cała moja kosmetyczka - przepełniona okrucieństwem. Szybko jednak zagłębiłam się w temat i dzięki takim organizacjom jak: Happy Rabbit, Kosmetyki bez okrucieństwa, czy Local Harmony dowiedziałam się, jak sięgać po takie produkty, które absolutnie nie krzywdzą żywych istot.

Podczas zakupów często można zauważyć, że na produktach różnych marek widnieją znaczki podkreślające, że są "cruelty free" - niestety, ale często nie jest to prawdą. W Uni Europejskiej testy na zwierzętach są absolutnie zakazane, jesteście więc pewnie ciekawi jak jednak do tego dochodzi?



Wasza ulubiona marka może znajdować się nie tylko w Polsce czy Europie, ale np. także w Chinach, a testy na zwierzętach w tym właśnie kraju są na ten moment obowiązkowe to oznacza, że w naszym kraju rzeczywiście marka nie dopuszcza się do testowania swoich kosmetyków, bo nawet nie może tego robić, ale w Azji jest do tego zobowiązana i tym samym takowe testy wykonuje. Wielu wtedy mówi: Ok, ale skoro muszą, to co mają zrobić, skoro tam jest takie prawo? Kochani, można wszystko, ale nikt kompletnie do niczego nikogo nie zmusza. Obecność danej marki w Chinach to czysty wybór spowodowany chęcią zwiększenia zarobku. Oznacza to, że firma kieruje się kompletnie innymi wartościami niż ja, dlatego nie zamierzam jej wspierać przez kupowanie jej produktów.

Jak jeszcze firma może być powiązana z testowaniem na zwierzętach? 

Każda marka ma swoich dostawców - żeby dany produkt został stworzony musi on posiadać do tego wszelkie potrzebne składniki, a te właśnie składniki zdobywa się z różnych źródeł - i tutaj znowu zatacza się koło, dana firma może zupełnie nie testować kosmetyków i nawet może nie pojawiać się na rynku azjatyckim, ale za to może być stałym klientem dostawcy danego składniku, który testuje go na zwierzętach.

Kolejne powiązanie z testowaniem na zwierzętach posiadają np. firmy, które nie testują, ale ich firma matka spod której pochodzą już te testy robi. Polega to na zasadzie: istnieje dana grupa, grupa ta dzieli się na spółki, spółka matka testuje na zwierzętach, natomiast spółka A i B nie testują na zwierzętach. Na sprzedaży produktów i tak zarabia spółka matka - dlatego kupując produkty spółek A i B wspieramy testowanie produktów na zwierzętach. 



Wymienione przeze mnie formy testowania produktów na żywych istotach to najbliżej znane mi tematy. W tematykę #crueltyfree zagłębiam się dopiero od niedawna, ale ze sprawdzonych źródeł wiem, że istnieją metody wykonywania testów w inny sposób - żyjemy w XXI wieku i naprawdę da się to zrobić. Nie mam jednak wystarczającej wiedzy, by opowiedzieć Wam o tym procesie więc pominę ten temat, ale jeśli jesteście ciekawi to odsyłam do Internetów.

Od conajmniej roku lub dłużej nie sięgam po produkty marek, które nie są zgodne z moim sumieniem - chętnie w kolejnym poście opowiem Wam o tym, czego używam i jakie marki #crueltyfree szczerze polecam. Koniecznie dajcie mi znać na moim Instagramie, jeśli chcielibyście post o takiej tematyce.

Napisz do mnie: www.instagram.com/Sara_Veronica 


Do następnego!


PS. Jeśli chcesz dołączyć do grupy osób wspierających kosmetyki bez okrucieństwa to koniecznie zapisz się do tego grona i już zawsze bądź świadom po co sięgasz w sklepie:

https://www.facebook.com/groups/1638940739682522/ 

https://www.facebook.com/groups/kosmetykiweganskie/



Brak komentarzy:

Shentele by Sara Veronica. Obsługiwane przez usługę Blogger.