Przejście na wegetarianizm - moja historia

/
0 Comments

Od wczesnych lat miałam w sobie dużo empatii w kierunku zwierząt jednak wychowywałam się w rodzinie typowo mięsożernej, a co za tym idzie wegetarianizm nawet nie przyszedł mi do głowy przez długie lata. Za każdym razem przy stole, kształtując swoje wartości odżywcze, od moich wzorów do naśladowania - mamy czy babci - słyszałam słowa: pamiętaj zjedz mięsko, możesz zostawić ziemniaczki. Wysyłając takie słowa do mózgu bardzo młodego człowieka kształtuje się w nim przekonanie, że mięso to naprawdę ważny element w diecie. 


Ja nie lubiłam mięsa, ja je kochałam. Ilości mięsa, które pochłaniałam były ogromne. Często na śniadanie zjadałam bułkę z szynką, na obiad obowiązkowo schabowy, a na kolacje pewnie też jakąś kanapkę z mięsem. I tak mniej więcej wyglądał mój pełen tydzień - z mięsem jako głównym elementem mojej diety. Warzywa nigdy nie były dla mnie istotne, one były tylko dodatkiem. Dopiero w wieku około 22 lat zaczęłam rozumieć co robię,  czytałam na ten temat i okazało się, że mięso powinno się wręcz ograniczać, a ja je jadłam codziennie (!). Dodatkowo zaczęłam się zastanawiać, czy to normalne, że uważam się za obrończynie zwierząt, a tak chętnie przykładam się do ich cierpienia?

W końcu dwa lata temu zapadła finalna decyzja: kończę z tym. Na początku chciałam dopuszczać do diety ryby, ale szybko z tego zrezygnowałam - przecież to też jest mięso! Nie chcę się przyczyniać do cierpienia jakiejkolwiek żywej istoty, dlatego dziś żyję wolna od tego ciężaru, ale wróćmy do początku tej historii...

Na starcie w mojej głowie zapanował wielki chaos, okazało się, że ja nie mam pojęcia, jak robić bezmięsne posiłki i dodatkowo jeszcze muszę pamiętać, by zapewnić sobie odpowiednie właściwości odżywcze. Okazało się jednak, że istnieją zamienniki mięsne, a także takie produkty jak soczewica, ciecierzyca, falafel, tofu i wiele innych specjałów, które momentalnie pokochałam, a wcześniej naprawdę nigdy o nich nie słyszałam.



Dziś zrobiłam już tyle ciekawych wegetariańskich potraw, że spokojnie mogłabym zacząć tworzyć książkę kulinarną - ale stwierdziłam, że zamiast tego podzielę się swoimi ulubionymi przepisami w kolejnym wpisie na blogu. Są one niesamowicie proste i baaaardzo smaczne!

Analizując siebie oraz reakcje swoich znajomych na to co jem, dochodzę do wniosku, że osoby wychowane jako mięsożercy naprawdę niewiele wiedzą o diecie roślinnej - ja osobiście nie jadłam nigdy popularnych warzyw, odkryłam je dopiero stosunkowo niedawno. A trzeba pamiętać, że to właśnie warzywa i owoce dostarczają naszemu organizmowi tego, co najważniejsze. Mięso, przepełnione antybiotykami często jest dla nas wręcz szkodliwe.

Oczywiście wraz z przejściem na dietę wegetariańską obudził się we mnie zew osoby aspirującej do przejścia na weganizm - nie mówię, że kiedyś to nastąpi, ale jeśli mogę to kupuję zamienniki odzwierzęce, np. majonez oraz czosnek, mleko kokosowe/owsiane czy sery. A jeśli kupuje jajka to obowiązkowo z wolnego wybiegu, innych nie tykam. Im mniej okrucieństwa, tym lepszy sen - ja tak mam :)

Innym razem opowiem Wam jeszcze o tym jak wegetarianizm wpłynął na mój konsumpcjonizm, ale to kolejna długa lektura, której możecie wyczekiwać. Oczywiście chętnie poruszę inne tematy z tego zakresu, dlatego jeśli macie jakiekolwiek pytania bądź prośby odnośnie wpisów to proszę wysyłajcie je na: saramigaj@gmail.com

Do następnego!




Brak komentarzy:

Shentele by Sara Veronica. Obsługiwane przez usługę Blogger.